Jesiennym czasem jestem kutasem.
Częstuje ludzi strasznym grymasem.
Nie lubię tej pory roku.
Bo idąc w płaszczu mówią mi "zboku"!
Nie znoszę zimna, głodu i wódy.
Odzianym w szalików kołtuny.
Bomby atomowe, kinder niespodzianki,
takie szykuję niespodziewanki.
Oddać się daję i nie rozstaję.
Palę ostatnią mą faję.
Grymaszę jak bobas w kościele.
Ja nic nie kumam, co się dzieje.
Głaszczę samotne sufity.
Brodząc w tobie wyśmiany.
Zapukaj dziś do mnie.
Człowieku ze ściany.