A więc tak,
wczorajszy dzień był czymś pięknym, logika zaliczona na całe szczęście, żadnych warunków i spokój z nią aż do lutego.
Sesja już właściwie za tydzień (niecały) a ja stoję w miejscu z nauką. Ferie u mnie oczywiście 2 dni (jak wszystko zaliczę w pierwszym terminie...)
Znowu zwolnienie z wfu- tym razem przez kolana.
I to chyba tyle
Co do mojej głowy to cały czas próbuję złapać równowagę, ale jakoś marnie mi to idzie, to coś zimopodobnego mnie dobija, mogłaby być już wiosna, bliżej czerwca... a najlepiej wakacje i najlepiej w SIEDLCACH, W DOMU! A co do Lublina... chyba nigdy się nie zaklimatyzuje w tym mieście, wszystko co lubelskie, nie podoba mi się.
A oprócz domu chyba najbardziej brakuje mi męskiego ramienia z kocem, ciepłą herbatą i toną czekolady, z naciskiem na to ostatnie :)