Tak! Oto nadszedl ten dzien, na ktory czekalem praktycznie cale moje zycie, od momentu uswiadomienia sobie czym jest samochod xD. Nie ukrywam, ze termin pierwszej jazdy z jednej strony im bardziej sie zblizal, tym bardziej mnie tremowal, a jednak czulem sie caly w skowronkach. Umowilem sie dzisiaj o 13 pod osrodkiem. Prosto ze szkoly zaliczylem jeszcze biedronke, zeby nie umrzec z glodu po calym dniu i dotarlem na miejsce. Mialem jeszcze kilka minut, wiec posiedzialem sobie na krzeselku juz w samym budynku. Siedze sobie schylony, patrzac na jakze niesamowicie interesujaca podloge, kiedy slysze...
"-Czy moze pan Łysomirski?
Spogladam w gore...
-Tak?
-Prosze ze mna :)"
Pan instruktor wzbudzal we mnie najwieksze obawy. Balem sie, ze trafie na kogos... Jakby to.. Moze nie tyle niemilego, co stresujacego.. Cos w tym guscie.. Tym czasem na pierwszy rzut oka, pan o glowe nizszy ode mnie (LOL, mozna tak?), z twarzy zabawnie wygladajacy, z "bujna" czupryna (irony off :D). Mysle sobie, noo, chyba zle nie bedzie.. Wychodzimy na zewnatrz, podchodzimy kawalek... Taaaak, stoi! Srebrny, blyszczacy.. No niezbyt on blyszczacy, ujebany jakby przejechal po Wolenskich polnych drogach, ale jest!
"-No to rozgosc sie Piotrusiu (o moj boze..)."
Rzucam kurtke, plecak na tylne siedzenie no i wsiadam..
"-Widze plecak, to Piotrus chyba uczacy sie.
-No tak jakos.. :D
-Jezdziles juz kiedys?
-Oczywiscie!
-To swietnie, oszczedzimy sobie lekcji ruszania i tlumaczenia co do czego. Jeszcze tylko kilka formalnosci, umowimy sie na kolejny termin i ruszamy.."
Na tyle fajnie, ze pan mniej wiecej mojego wzrostu, to lusterka, siedzenie i wszystko bylo ustawione idealnie. Ruszylem tylko palcem dla sprawienia wrazenia, ze niby cos sobie koryguje, no i zapalamy! Chcialem zablysnac, gladko ruszyc, ale... Chuj.. Samochod mial ledwo 10 tys. kilometrow na liczniku, czyli normalnie ledwo z salonu wyjechal. Sprzeglo chodzilo tak lekko, ze malym palcem u nogi mozna by je wciskac w podloge. To nie to ojcowskie Mondeo, albo Corsa matki.. Niestety.. Jeb i zgasl. Poczulem sie jak blondynka Asia, ale za drugim razem juz mi sie udalo..Oczywiscie z wrazenia na pierwszym skrzyzowaniu zamaist pojechac prosto na osiedle, to skrecilem w prawo w kierunku targu i najbardziej zatloczonej ulicy Chelma (o jak zajebiscie xD). Traf chcial, ze bylem pierwszy w kolejce pod swiatlami, za mna sznur samochodow pod sam horyzont, zielone i.... Zgasl skurwiel.. Czuje presje 100 osob, ktorych pewnie krew zalewala, ze stali te 5 sekund dluzej, nerwowym ruchem zapalam, wrzucam jedynke... ZNOWU ZGASL!
"-Piotrusiu.. Nie denerwuj sie, wiem ze trema zzera, ale delikatnie, wyczujesz i bedzie twoj.. (i do tego taki pocieszajacy usmieszek)"
No dobra, dalem rade. Pierwsze, drugie, 120 skrzyzowanie - juz szlo niemalze zajebiscie. Czulem jak facet mi momentami leciutko hamuje, a to na skrzyzowaniach, a to po prostu zwalniajac, kiedy mialem kilka metrow od siebie inny samochod. Objechalismy pol miasta, wyruszilismy na jakies przedmiescia, no i nauka zawracania.. Tez kilka razy oczywiscie zgasl, procedury zawracania i do tego kilka minut jego tlumaczenia, w koncu juz czysta praktyka, kilka razy w ta i spowrotem, ok, jedziemy dalej. Jako ze godziny szczytu, to pod Okszowem trafilismy na takie skrzyzowanie, ze zeby nie sklamac stalismy tam dobre 10 minut, zanim jakas dobra duszyczka zlitowala sie i biedna "Elke" puscila :D Kilka kolejnych rundek po zatloczonym Chelmie, rondo, Lwowska, Lwowska, rondo, swiata, swiatla, swiatla, spojrzalem na zegarek w glebi deski rozdzielczej, widze ze jeszcze kilka minut do 15, to wiedzialem, ze juz pora wracania pod osrodek..
Milo bylo, ale sie skonczylo. Dwie godziny wykladow w porownaniu do tej pierwszej jazdy? Ile bym dal, zeby pojezdzic jeszcze ze 2 kolejne.. Niestety :D Zapewne bedzie tak, ze zdanie to cofne za kilka dni, jak zacznie sie prawdziwe tolkowanie, opieprzanie za bledy i takie tam, a nie zapoznanie z kursantem i instruktorem, ale na chwile obecna czuje sie swietnie i z niecierpliwoscia czekam na kolejne spotkanie!
Siemson!