Lampeczki i świeczki dające mocy.
To wszystko takie strasznie przykre. Dajesz mnóstwo z siebie, nic nie dostajesz i dochodzisz do wniosku, że niestety ale nie warto. Przykre, że w pracy z której powinnaś czerpać satysfakcję, tak naprawdę nie możesz, bo masz to ograniczenie w postaci wizji drugiego człowieka i Jego własnych ograniczeń i przekonań. Powoli dojrzałam do tego, bo do przepracowania długa droga, żeby faktycznie robić jak najmniej. Ostatecznie i tak każdy ma to w dupie. Możesz cisnąć, zaharować się i nawet dziękuje nie usłyszysz, bo przecież ciągle to nie wystarczająco. Przykre, że w pracy, której musisz myśleć sercem, nie możesz. Widocznie taka ma być dla mnie nauka. Odpuszczać & tak jak z ludźmi jest łatwiej tak już z końmi jest trudniej, bo One zawsze tyle dają wzamian. Jakoś to tak boli wszystko. Chciałabym wiedzieć mniej. Chciałabym potrafić pozbyć się jakiegoś oczekiwania na docenienie, dobre słowo, cokolwiek, jednak nadal nie umiem.
I tak naprawdę o to w tym chodzi, że na nic nie mamy wpływu ? że większość rzeczy musimy sobie odpuścić, bo nie warto ? a kiedy warto, nawet kosztem siebie ? czy zawsze musi być jakiś koszt ? Czy nie może być tak, że stawiamy drugą osobę na równi z Nami i dbamy o jej uczucia i potrzeby ? Nie widzieć, nie czuć, nie wiedzieć jest tak łatwo ... czasami zastanawiam się jak to jest ...
Budować swoje życie, zmieniać siebie, pracować nad sobą, tylko to ma jakiś sens.