Chyba jeszcze nic nie jest stracone... :)
Chyba żyję obecnie nadzieją, zamiast cieszyć się chwilą jak zawsze...
Bo przecież wszystko się może zdarzyć...
Ech, może powinnam pójść?
Ale z drugiej strony nauki dużo, a wracać późno samej?
Chyba to jednak dobrze, że dziś zostanę w domu.
Przynajmniej nie uniknę kolejnej kłótni z serii 'czy Ty nie masz zegarka? o której to się wraca do domu?
Ty to już zupełnie masz wszystko gdzieś. i tak dalej, i tak dalej...'
Ten u góry chyba też twierdzi, że nie muszę być zawsze i wszędzie...
Dlatego dziś pomoże mi ogarnąć chemię i całą resztę 'fantastycznych' przedmiotów typu fizyka ; ]
Damy radęęę ;d
Dziękuję Ci Panie, że nawracasz mnie do wytrwałości, bo może to kiedyś przyniesie jakiś efekt.