czego najbardziej się boimy? końców. nie ważne czego. cholernie boimy się końców. koniec = utrata czegoś. to 'coś' może oznaczać czasami dla Ciebie wszystko. doslownie wszystko, dzięki czemu żyjesz i oddychasz. ale ta cała otoczka wokół Ciebie i cały niesprawiedliwy, mały światek wydaje się przyjazny, mily, dobry gdy jest się przed utratą Czegoś. Masz niezaciśnięte gardło. w końcu, 'od wieków' oddychasz najswobodniej, jak nigdy dotąd. oddychasz inaczej. czujesz się inaczej. wiesz, że masz wszystko co jest potrzebne Ci do życia i to chyba normalne, że boisz się utraty sensu życia. bo to uczucie najprawdziwsze i najpiękniejsze i gdy Ci Go zabraknie, wypalisz się do zera, po prostu.
tak przestanę istnieć, gdy Ciebie mi zabraknie.
chcę zostać przy Tobie na wieki i juz zawsze czuć Twój oddech na szyi i silne ramiona, które przytulają gdy jest źle.
chcę śmiać się z Tobą jak wariatka, zawsze. bo tylko przy Tobie jestem dosłownie w stu procentach, jaką bym nie była, ale zawsze- sobą.
Kocham Cię mój prawdziwy Przyjacielu. :)