Chciałabym się odnieść do pewnego komentarza, którego nie akceptowałam z racji nieumiejętności autora do wpisania własnego imienia:/
Komentarz ten nazywał mój wywód "dyrdymałami i w dodatku nie po polsku". Koniec cytatu.
Cóż może powiedzieć w tej chwili studentka filologii polskiej? Może ją tam na tych studiach ogłupiają? Może jej źle życzą i specjalnie słowa przekręcają, coby źle pisała, źle mówiła i źle myślała? Może Mickiewicz, Krasiński czy Norwid zaraził ją tym biadoleniem romantycznym? A może język jej się trochę "przedawnił" przez Słotę, Naborowskiego czy Morsztynów (wszystkich trzech)? Może jej wodę z mózgu robią oświeceniowi mysliciele jak Kniaźnin, Krasicki czy Naruszewicz?
Cóż... Skoro bowiem ta, co się uczy (gorzej lub lepiej) o jerach i wokalizacji na przestrzeni wieków u Słowian, skoro powtarza jak mantrę depalatalizację w dobie staropolskiej, a nadstawia ucho na pojęcie "monoftongizacja dyftongów" z pewnością nie poradziła sobie z prostym tekstem o Singielstwie (słowo użyte przeze mnie dzięki możliwościom słowotwórstwa), to najwyraźniej właśnie tak jest. Chciałabym tylko znać chociażby szczegóły; przykłady moich błędów. Nie mam pojęcia, czy chodzi tu o sferę stylistyczną tekstu, czy chodzi o problem monotematyczności? Może umieściłam tam parę niezrozumiałych neologizmów, że tekst stał się w Pana/Pani oczach "nie po polsku"? Może mogłabym ów komentarz nazwać wartościowym albo bardziej wartościowym, jeśli mógłby coś wnieść w moje życie, pomóc poprawić zrobione przeze mnie błędy, które udało się Panu/Pani znaleźć. Na tą chwilę pozostaje on jednak nic-nie-znaczącym przytykiem, kierowanym w moją stronę w akcie złośliwości. Po co więc marnować czas i energię na pisanie nic-nie-wnoszących komentarzy?
Cóż...
Panie/Pani "blee", cieszę się, że wyraził/a Pan/Pani własne zdanie, a tym samym smuci, że dostaję komentarze od Anonimów, którzy nie mają nawet krzty poszanowania dla własnej osoby i własnych poglądów, by się chociaż podpisać :/ Jeśli wyrażamy swoją opinię, nie bójmy się jej! To nasze własne zdanie i nie zależy mi na podważaniu tego zdania. Powyżej znajdziecie jedynie polemikę, do której mam prawo, z racji "anonimowej bomby", skierowanej w moją stronę.
M.M.