Płaczę, płaczę jak dziecko. Nie radzę sobie. Wiem, ze dobrze, ale jednak żle. Wciąż mam przed oczami najgorszy widok mojego życia. Chcę uciec, ale nie mam dokąd. Wszystko jest nie tak.
Nie lubie ogladać filmów tak swyczajnie, nie lubię braku spontaniczności, nie lubię patrzeć jak Ci nie zależy. Próbuję zostać przy zdrowych zmysłach, wprowadziłeś mi większy chaos w głowie. Zaczynam nie odróżniać dobra od zła. Są jakieś szanse na poprawę?
Mimo wszystko czuję się samotna.
Chcę zapomnieć o wszyustkim...
Przepraszam.