Ostatnio chodze jakaś struta, zaprzątam sobie głowe tym, o czym już dawno powinnam przestać myśleć.
Jestem na to bezsilna, a to uczucie bezsilności jest przerażające, jak samotność podczas oglądania horrorów nocą...
Zbyt bardzo o wszystkim wciąż pamiętam, zbyt długo, długo, długo po tym jak to odeszło. Jest to tak intensywne, że nawet próbując to zakopać, nie jestem w stanie z siebie tego wymazać.
A chyba jakoś musze, może ktoś potrafi pomóc? Bo odtwarzanie przeszłośći to zbyt niebezpieczna i skomplikowana rzeccz. Szkoda, że na mrugnięcie okiem nie zmienia się wszystko tak jak chcemy... Póki co to nie działa, więc żyje każdym kolejnym dniem, budząc się z nadzieją, że będzie lepiej, że wszystko już ułoży się. Wszystko co złe zniknie, zniknął obawy i wątpliwości, zniknie niepokój i strach, odrodzi się nadzieja, zakwitnie szczęście.
Więc czekam, czekam na te dni.. niech przyjdą jak najszybciej.
Jak widać nienajlepsze samopoczucie u mnie, chociaż ta sytuacja autobusowa, podryw na mleczko i całkiem miły osobnik, sprawiła że choć na chwile byłam radosna. Poprosze więcej takich chwil..