cześć!
naszła mnie wena na pisanie. weszłam na photobloga i... kompletna pustka, brak natchnienia.
może napisze po prostu, że oprócz tego, iż jestem ponad 1000 km od domu, wszystko jest okey.
10 października 2015 roku wyjechałam do Holandii, z nadzieją na lepsze życie, prace i przede wszystkim pieniądze.
podróż trwała ok. 14 godzin, wliczając w to trzy-, czterogodzinny pobyt na jakiejś cholernie zimnej świetlicy w Niemczech. chłód, milion wypalonych papierosów, tłumy Polaków, brak miejsca.. katastrofa.
w końcu dotarliśmy do naszego cudownego parku w Uddel. wszędzie drzewa, ogromne kałuże wyglądające jak małe jeziorka, nieciekawe warunki mieszkaniowe i oczywiście brak obiecanego internetu. jeden sklep oddalony od parku o 15 minut drogi otwarty maksymalnie do 17 czy 18. drugi otwarty nieco dłużej, bo aż do 20, był trochę dalej - jakieś 30 minut drogi. i to na tyle, jeżeli chodzi o sklepy.
o pierwszej pracy nawet nie chcę pisać. mogę stwierdzić tylko jedno: DNO TOTALNE i KATASTROFA. za każdym razem, gdy do nas do pracy przychodzi ktoś stamtąd, jest w ogromnym szoku, że można pracować w ludzkich warunkach, z mega uprzejmymi Holendrami i nikt nikogo nie pogania. więc jeśli ktoś będzie miał możliwość pracy w "firmie" FRUITMASTERS, radzę ominąć szerokim łukiem, jeżeli ktoś ceni sobie godną pracę. :)
no właśnie. jeżeli chodzi o moją pracę. pracuję już od niecałych dwóch miesięcy w Codi International z moim mężczyzną. on jest operatorem, czyli troszkę wyższe stanowisko, ja pracuję na produkcji. pakujemy tam nawilżające chusteczki do kartonów, wykładamy je na taśmę, ogólnie pachnąca praca, chociaż czasami trzeba się naprawdę narobić, no ale nikt nie narzeka. tutaj Holendrzy cenią sobie Polaków, chwalą, uśmiechają się, pomagają i to nie tylko w pracy.
dzięki takim znajomościom razem z Danielem wprowadziliśmy się do mieszkania oddalonego o jakieś 2 km od pracy. mieszkamy 5 minut od centrum, gdzie są nie tylko sklepy spożywcze. ba! tam są nawet sklepy obuwnicze, odzieżowe, elektroniczne, polski sklep.. i centrum handlowe! :) dosłownie wszystko w jednym miejscu. mieszkanie mamy piękne. duży balkon, niemały salon z wnęką na dwuosobowe łóżko, kuchnia, łazienka. jest nawet winda i - uwaga - drzwi wejściowe są rozsuwane na klucz
jesteśmy cholernie szczęśliwi. do pełni szczęścia brakuje nam już tylko pieska lub kotka. :)
mam tutaj lepsze życie, pracę, z pieniędzmi szału nie ma. jednak najgorzej jest z tęsknotą. tęsknię za rodziną, mimo, że często rozmawiam z mamą przez skype, to niestety nie jest to samo. nie wiem jak dam tutaj radę kilka lat.
dlatego tak cholernie cieszę się na zbliżający się wielkimi krokami urlop! będzie mnóstwo radości, łez i stresu. a dlaczego stresu? bo drugi tydzień spędzamy u rodziny Daniela, czyli poznam przyszłych teściów
nie mogę się już doczekać wyjazdu! pozostało tylko załatwić busa i witaj Polsko na dwa tygodnie!
Inni zdjęcia: So close locomotivLose yourself locomotivMajowy już widok. halinam... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Ja pati991gd... maxima24... maxima24