Każdy z tych dni, w których chwaliliśmy miłość
gdy mówiłem, że bez Ciebie to ja nie wiem co by było
ścierałaś kurz z moich uczuć, by odżyły
a ja odkładałem nóż którym miałem podciąć żyły
każdy dzień spędzany osobno
łykając coraz trudniej tlen, wiedziałem co pomogłoby
tak rzadko bywam romantykiem,
wybacz - bliskość kojarzy mi się tu z zimnym chodnikiem
i marzeniami, które giną gdzieś za rogiem
na osiedlu, gdzie od dawna nikt nie rozmawiał z Bogiem
wyniosłem wiele z dzieciństwa, to nauka
ale nigdy nie wiedziałem, czego sam w tym życiu szukam
Miłość nas zmienia, to chyba spoko
ale nie będę oceniał jak możemy wejść wysoko
Znów czuje ból gdy moje życie szlocha
A pieprzona powłoka blokad wiąże stryczek w blokach, krzyczę
Weź pokaż u podnóży kres podroży bo stres źle mi wróży
Mówiąc nie masz po co tu żyć
Tu każde z słów odurzy i mnie zamkną w apostrofy
Ja zostawiam je tu, jakbym nie zdążył w cztery oczy
Życie każe mi kroczyć, tak żeby czuć światła bliskość
Lecz ta droga wiedzie nad urwisko, to wszystko!