tak dawno mnie tu nie było. ale mam tyle przemyśleń.

dzisiejszy dzień. masakra. łzy w oczach. cały czas. bez konkretnego powodu. nie rozumiem.
jakieś tabletki przepisane. za 2 tygodnie badania. potem do kontroli. jakoś to będzie.

czuję się.. wgl się nie czuję. zero poczucia bezpieczeństwa. zero opieki. zero troski. zero czułości. totalne zaniedbanie.

coś mnie wzięło na myślenie o zaręczynach. przecież jeżeli dwoje ludzi się kocha, to po co zwlekać? haha. co. faceci lubią mieć te poczucie, że nie mają jeszcze żadnych poważnych zobowiązań. 'przecież jeżeli się oświadcze, to potem będzie ślub. wtedy już z odejściem będą problemy. bo dojdzie do tego sąd, papiery, płacz i zgrzytanie zębów.' faceci i te ich przyszłościowe myślenie. poza tym - kurwa - dlaczego to oni decydują o przyszłości związku?
nieważne. głupia głowo, ucisz się.

ale tak na koniec taka śmieszna historyjka na rozluźnienie atmosfery.
dzisiaj do mojej mamy napisał mój biologiczny ojciec
O: ja naprawdę złamałem Ci wtedy nogę?
M: może zamiast gadać z innymi na mój temat, zainteresowałbyś się dziećmi?
O: no wiem, że jestem dziadkiem.
M: czyim?
O: Natalia ma na Facebooku zdjęcie z małą dziewczynką.........

....śmiech na sali....


idę dalej zamulać. powodzenia dla mnie.