hihioehioehoiehoihoohi.
hihi.
hi.
mam dość. tego. zjebanego. życia.
jest chujowe.
moge se nim dupe podetrzeć.
jak to jest, że niektórzy mają wszystko? szczęśliwą rodzinę, przyjaźń? ojca, który się nimi interesuje? bezkonfliktowe związki?
gdy ja trace wszystko już na starcie.
a to boli.
mimo tych ciosów od życia, nadal się nie poddaje. z ledwością. chyba mogę powiedzieć, że jestem silna.
nie wiem.
chce mi się płakać. co noc. czasami o tym nie myśle, wypada to z mojej głowy. lecz czasami uderza. uderza mnie poczuciem bezsilności prosto w serce.
czasami już nie daje po prostu rady.
czasami się wypalam.
czasami wydaje mi się, że jestem aspołeczna.
że mam swój świat. zamknięty na wszystkich. na klucz. który trzymam głeboko w moim poranionym serduszku.
i tak nikt tego nie zrozumie.
pewnie niektórzy pomyślą "głupia małolata, nic nie wie o życiu". może i wiem niewiele. ale w swoim życiu przeżyłam dużo.
mogłabym opowiadać o ojcu alkoholiku, stosującym przemoc w domu, wydającym każdą wypłatę na jakieś maszyny. o bliskości śmierci. która za każdym razem dawała za wygraną. o nieprzyjemnych kontaktach. o całym moim dotychczasowym życiu. ale po co?
to nic nie zmieni.
niby powinnam zapomnieć. ale tego się nie da. to wszystko na zawsze pozostanie w mojej głowie. czekając na wspomnienie w najbardziej nieodpowiednim momencie.