Warszawski weekend był tylko cudowny ;) Do boskości zabrakło niedzielnego odwołanego koncertu, ale niestety, choroba nie wybiera :( Szkoda, ale myślę, że jeszcze to sobie wszystko odbijemy ;) Z Ziutą i koncertowym dvd i tak zrobiłyśmy sobie swój mały, prywatny koncert z bisami do 3.00 nad ranem ;)
Za to sobotni koncert w operze, na który cudem udało nam się dostać bilety, był po prostu niezwykły. I wszystkie cztery zgodnie stwierdziłyśmy, że naprawdę warto było na niego iść :) Szkoda, że 7.12., kiedy są kolejne "Głosy Gór" wypada akurat w środku tygodnia, bo kto wie, czy nie zrobiłabym sobie ponownie podróży do stolicy ;) Ale za to kilka dni później czeka mnie Wrocław, a pod koniec listopada mam nadzieję ten odwołany, przełożony koncert w Warszawie ;)