Coraz bardziej wątpie w nas. Albo jestem zbyt podejrzliwa, albo mam rację. Jednak podświadomość mi podpowiada, że jednak jest tak jak myślę. Niby mu ufam, ale z drugiej strony nie. Jest jedna rzecz, która powinna rozwiać moje wątpliwości i udowodnić, że jednak nie mam racji, że moje przypuszczenia są blędne, a to wszystko, co sobie myślę, jest urojeniem. Jednakże nie potrafię myśleć inaczej. Nie potrafię uwierzyć w to, że on i ona, to tylko znajomi, przyjaciele. Że ona jest mniej znacząca. Cóż, może kolejny raz mam urojenia, może kolejny raz chcę swojej samozaglady. Polegającej wlaśnie na urojeniach.
Chcialabym zaufać. Tylko czy teraz będę w stanie się podnieść i swoją dumę odlożyć na bok? Czy będę w stanie nie dopuścić do zniszczenia siebie i nas? Czas wreszcie zacząć rozmawiać, a nie opierać się na wlasnych domyslach i przypuszczeniach. Ale nie wiem czy się na to zdobęde.
Pozdrawiam Wicia!
'Czekanie sprawia ból.
Zapomnienie sprawia ból.
Lecz nie móc podjąć żadnej
decyzji jest najdotkliwszym cierpieniem'