bezwładnie,
spadam i czekam.
aż uderzę
ciałem o ziemie.
bezwładnie,
czekam aż miłość,
swoim impetem,
walnie o ziemie.
nie wiem czego chcę, ale jest mi dobrze w tym niechceniu.
trochę się boję
Twoich słów i spojrzeń.
czuję się tak niestała i bezwładna, że nie rozumiem jak ktoś może we mnie lokować jakąś pewność.
ale to chyba nie jest pewność.
moje ciało sprzeniewierza się przeciwko mnie.
moje myśli idą w niewiadomym kierunku.
i nie potrafię już nic doprowadzić do końca, bo nie widzę początku tego wszystkiego.
ale skoro potrafię ulokować jedyną pewność w czymś co dopiero nadeszło to dlaczego się tego nie uczepić?
Trzeba wstawać. Trzeba podnieść się z łóżka i wykonać piętnaście czynności, nad których sensem nie wolno się zastanawiać.