Lubie być na "diecie". U mnie słowo dieta oznacza jedzenie w miarę zdrowo i regularnie. W miarę, bo nie żałuję sobie coli zero, czy słodzika, soli czy przypraw. W paranoje nie popadam. Lubię się czuc tak lekko, z myślą, że codziennie zjem pyszny obiad. Jak nie mam "diety" i jem co popadnie to nawet nie gotuje obiadu, nie mam na nic siły. Lubię to, że jak mi się chce cos słodkiego to nie lecę po czekoladę tylko jem posiłek na słodko - zazwyczaj śniadanie i cały dzień jestem zmulona. Jest tyle różnych przepisów, kombinacji, fit żarcia, że nie czaje tych wymowek - nie dam rady zrezygnować ze słodyczy a to oznacza tylko, że nie chce, wszystko się da jeśli się chce. Amen.
Kakao wpisane w bilans na zachciewajki przed okresem zawsze spoko :D