Usiadłem do komputera i w głowie mi się kreci gdy patrzę na monitor...serio.
Spoglądam na kadzidełko, wanilia, "Czyż nie jest wspaniały, aromat słodkiej wanilii, wypełniający puste mieszkanie?". Zdaję się, że kiedyś tak pisałem,kiedyś w durnawym wierszyku, w wierszu który miał być śmieszny , a który stał się prawdziwy...
Spoglądam jak się żarzy ... O właśnie opadło...
Ale nie o tym miałem pisać... Miałem pisać o tym, jak to się stało że wróciłem na etap gimnizajum, o tym, dlaczego znów nie chcę żyć, i dlaczego się tnę... (ups?). Ano tak, dziś Święta, przepraszam.
No więc pragnę oznajmić ,że jesli nie dostaliscie ode mnie życzeń - czujcie się zaszczyceni. Serio
O ile nigdy nie składałem popularnych życzeń ludziom, na którym mi zależy, tylko pisałem wiersze, o tyle dziś poczułem że nawet one nie powinny mieć miejsca... Przynajmniej nie dla kilku osób... Nie wiem, może to ten głupi stan w którym się znajduję, a może świadomość ich problemów, bezradność, współczucie, ból i brak chęci robienia czegokolwiek...
Chciałem się zabić, wiecie? Kilkanaście dni temu... Spacerowałem w samej koszuli po polach, niemiłosierny wiatr (taki który rowery przewraca), pełnia, kanał, rozmowy... Skończyłem rozmowę w której mój rozmówca upewnił się że nic mi nie jest i który życzył przyjemnego spaceru. Gdy zakończyłem rozmowę powiedziałem sobie : jak ma być niby przyjemny skoro tu nic nie jeździ?
Ale pod kołami? Nie... Kanał wyglądał nawet romantycznie, odbijał się w nim księżyć. Patrzyłem na niego, patrzyłem na ten w wodzie, wolałem oglądać Cień marzeń niż samo marzenie...
A był to też pierwszy raz, gdy ktoś poprosił mnie o otwarcie wina i gdy mogłem zrobić to bez wskazówek i pomocy... Pierwsze półwytrawne wino. Dzień w którym powinienem się cieszyć, bo przecież spełniłem jedno z niewielu (już) marzeń, a okazał się... jednym z najgorszych dni. W sumie teraz też... o ile nic się nie układało i teraz zaczęło się niby dosłownie wszystko, to jest to drugi z najgorszych okresów w moim życiu... Czy ja nie mogę się wreszcie cieszyć? Tak normalnie? Chyba już nigdy tak nie będzie... czuję pustkę, prawdziwą. Pusty Ja. Połamane serce, fragmencik Duszy który się ulatnia i ciało... Cały Ja... Znikam...
Znów nie piszę o tym... A więc, o czym to było... Ah, tak,życzenia.
Dziś, po nerwowej rozmowie, w której nie złożyłem życzeń (celowo) a druga osoba tak - Poszedłem do żabki po herbatę,2 sztuki capucchina i popcorn na TWD którego oczywiście nie obejrzałem. Równocześnie z kasjerką powiedzielismy sobie te same słowa "wesołych i zdrowych swiat". Wyszedłem.
Oh, jak dobrze że nie złożyłem Ci życzeń... właśnie dlatego. Nie dlatego że nie życzę Ci wszystkiego dobrego - bo z całego serducha życzę Wam tego wszystkim, ale dlatego że ja nie lubię kłamać... Skoro wiem, jak osoba czuję się podle w świetla - to po co ?
Raz, tam, w Holandii....płakałem, z powodu radości... z powodu nadziei, mimo iż wszystko się waliło. Zrobił to jeden utwór, nowy, taki, który dosłownie sprawił że zawróciło mi się w głowie i upadłem (a może to brak snu?). Pierwszy raz, muzyka zwaliła mnie z nóg. Mam nadzieję że po raz ostatni... wtedy nie byłoby to tak wyjątkowe. Dziękuję... Wam również. To ten no, wesołych świąt.
Zwykłego Dnia,
Stay human
Zdjęcie : kupiony zeszyt, w którym zapisałem pierwszą, najważniejszą i bolesną stronę.... Jeszcze tylko kilkaset...