Dzień 53. Nie piję, nie wariuję, cud nie kobieta.
Nabyta idea stoicyzmu nakazuje mi godzić się z losem pod jego dowolną postacią. Nie żebym musiała się zgadzać na to, co każe mi jakaś tam akcentowa składowa neoplatonizmu w momencie, w którym uważam, że o wiele bardziej istotną jego składową są doktryny pitagorejskie. Chodzi jednak o to, że kreujemy swoje życie w taki sposób, aby nasze działania były pochodną przyjętych przez nas założeń, i dopiero kiedy tak się dzieje, nasze sumienie nie produkuje zasadnych lub mniej wyrzutów, sen jest spokojniejszy, a życie prostsze. Można oczywiście poddawać pod wątpliwość sens samego przyjmowania założeń, ale nie oszukując się, nawet takie działanie podchodzi pod pojmowanie rzeczywistości jako chaosu w rozumieniu Nietzschego i ostatecznie prowadzi do wypracowania sobie jakiejśtam filozofii życia.
Tak więc godzę się.
Godzę się z bezmyślnie postanowioną abstynencją, w ramach której miast jak normalny człowiek przywieźć z Czech kratę prawdziwego piwa, żegnając Pragę wydaję ostatnie korony na bezalkoholowe budweisery, radlery i studencką.
Godzę się na bycie wyrzuconym z wiedeńskiego metra za siedzenie na schodach i jedzenie kanapki. I mimo mojego, zapewne nazbyt ekspresyjnego, okrzyku "Kurwa!" na odchodne w stronę pani wyganiającej, tak naprawdę nie targają mną żadne wielkie emocje. Zaczynam coraz lepiej rozumieć, że braku emocji nie nadrobi nadmierna ekspresja, co występuje u mnie tak często, gdy tylko wydaje mi się, że powinnam czuć się inaczej niż czuję (czyli często).
Godzę się, trochę w opozycji do powyższego z tym, że silne emocje absurdalnie przychodzą mi w chwilach obiektywnie mało istotnych (Kto się wzrusza czytając Prousta, bo współodczuwa, że jako dziecko jego smutek i chęć bycia pocieszonym przez mamę spotykała się z surowością i gniewem i uważa to za wielką tragedię? Myślę, że ta sama osoba, która popłakała się na filmie przyrodnicznym, gdzie ucieczka zaatakowanego pająka przed agresywną osą została pokazana w zwolnionym tempie.)
Godzę się już nawet z tym, że rzeczy, którymi się fascynuję są dla moich znajomych nudne. Technokracja przynosi wielki wybór spraw, którymi można się ciekawić i robić ucieszne rzeczy.
I dobrze, zgoda.