Stało się.
Los spełnił oczekiwania i sprawił, że znalazłem się w Narrenturmie.
Wieża Błaznów, zakład dla obłąkanych, psychiatryk.
Wszystkie te określenia uważam za wysoce niestosowne, ale jest jak jest i inaczej być nie chce.
Znalazłem się tam pewnego słonecznego i wietrznego wtorkowego południa, chociaż ranek nie zapowiadał mi odejścia od zmysłów.
Otoczenie i wnętrze Narrenturmu sprawia, że natychmiast się wie, gdzie jest.
A nie chce się tam być. Tak przypuszczam.
Gorzko. Narrenturm jest niezbędny, a wciąż jest tematem tabu. Niedofinansowany, na uboczu, zamknięty. Pewne rzeczy nie zmieniają się od setek lat.
Lekko. się robi na sercu widząc zaangażowanie ludzkie: "Praca jak praca". Będzie lepiej.
Jeśli ktoś jeszcze nie zna metafory Polski jako pożaru szpitala dla umysłowo chorych, podpowiadam piosenkę A my nie chcemy uciekać stąd.