Lubię chodzić.
Marsz pomoga spalić nadmiar adrenaliny, jest monotonny, ułatwia myślenie. Są jednak sytuację, kiedy nie można niczego wymyślić, ani na nic poradzić. Wtedy pozostaje chodzenie. Przynajmniej stanowi namiastkę ucieczki
Lubię jeździć.
Jednostajny warkot silnika, strzępy rozmów, radio cicho grające jakąś piosenkę. Wpatruję się w zmieniający się krajobraz i myślę. Myślę o wszystkim i o niczym.
Lubię biegać.
Szum powietrza w uszach, uderzenia serca, przyspieszony oddech. Wtedy nie myślę o niczym. Liczy się kolejny krok. Potem jeszcze jeden... drugi... i trzeci. Byle dobiec do celu. Nie istnieje nic poza pracą moich nóg i szlakiem. Wolność
Nie, bo tu nie ma nieba
Jest prześwit między wieżowcami
A serce? To nie serce
To tylko kawał mięsa
A życie... Jakie życie?
Poprzerywana linia na dłoniach.
A Bóg? Nie ma Boga.
Są tylko krzyże przy drogach