"Daylight dies,
Blackout the sky.
Does anyone care?
Is anybody there?"
Zdjęcie z niedzieli, z koncertu The Rasmus, robione kalkulatorem. <3 Była to jedyna rzecz, trzymająca mnie przy życiu. Teraz już mi wszystko jedno. Serio.
Ostatni dzień - angielski. Banały, banały. Tylko w e-mailu coś pojebałam, no ale nie ważne.
Konwenanse, konwenanse.
Postanowienia dzień II - gówno. Chyba będę odliczać. Ło kurwa, ale fun.
Mam wrażenie, żę się rozpadam. Z dnia na dzień coraz bardziej. Czemu? Nie wiem. Może wkońcu zaczęłam patrzeć co się dzieje dookoła? Może w końcu zrozumiałam jak jest na prawdę? Jest tak jaby każdy zabierał sobie kawałek, a mnie już prawie nie ma. Z resztą, kogo to obchodzi?
I tak sobie myślę, że teraz nie ma już nikogo. NIKOGO. Bez żadnego wyjątku. Żadnego.
No, może z jednym małym. Ale jego tu nie ma i nigdy nie będzie. Badum tsss.
Dlaczego, kurwa? Pytam dlaczego?...
Jeszcze wczoraj byłam pewna. Dzisiaj już nie bardzo. I tak, zdaję sobie sprawę, że im dłużej będę odwlekać, tym będzie trudniej, właśnie tak. Ale jak się jest takim debilem jak ja, to dalej się zastanawia, wymyśla wymówki i usprawiedliwia samą siebie. Boże, jestem żałosna.
Mam dość wszystkich i każdego z osobna. Każdego z innego powodu. Po prostu. Dajcie mi wreszcie spokój.
Breaking Benjamin - Give Me a Sign