Taak, stwierdzenie życie nie ma sensu to szajs. W końcu po coś żyjemy, nie ? Każdy ma jakiś cel w życiu nie zawsze musi być on jakiś przeraźliwie poważny, bo zazwyczaj są to błahostki typu: " będę się dobrze uczyć żeby, pojechać na koncer Rammsteina " etc. Mam mnóstwo celów w życiu i staram się je spełniać na bierząco. Przeszkadza komuś mój sposób rozumowiania świata ? No niestety przykro mi akurat tego nie zmienię, to już jest nieodłączna część mojego życia i charakteru. Chociaż wiele razy przez moją pustą głowę przewinęła się myśl " MAM JUŻ TEGO DOŚĆ " to nie poddaję się. I wam radzę to samo... Czasem najlepiej jest pomyśleć, bo myślenie chociaż czasem wpędza w doła to pomaga też wyjść z największych opresji.
Czemu nagle zmieniam styl pisania ? Bo nie widzię sensu w krótkich bez sensownych notkach typu "szczeliłam sobie nowy lakier i jestem mega happy". Znudziło mnie to, zaczynam pisać notki pełną gębą mówiące o moich uczuciach etc. Jeśli komuś się to nie podoba to jest mi przykro aczkolwiek nie mam zamiaru nigdy wracać do poprzedniego stanu. Bo czuję się o wiele lepiej pisząc to co mi na sercu leży.
Skoro już tak zaczynam to powiem to co teraz mnie męczy, chodzi o moją stabliność emocjonalną i uczuciową która w ostatnim czasie równa się zeru. Myślałam że wreszcie ogarnęłam swoje życie, wzięłam w łapki to co trzeba i zajęłam się właściwymi sprawami. UPS ! Pomyłka, wychodzi na to że dążyłam do czegoś bezcelowo, ślepo wierząc w swoje chęci i pomysły. Najlepiej zrobiłabym gdybym zamknęła się w pokoju i spokojnie pomyślała ale z drugiej strony to chyba lepiej wyjść do ludzi pogadać i powiedzieć co się stało. Ale co jeśli mnie nie zrozumieją ? Jeśli mnie odrzucą taką jaką jestem ? Wolę się ukrywać za maską szczęścia i dążyć do bezensownych celów.
Notka zainspirowana wpisem znalezionym na pewnym Fbl.