'Nie ma większych piekieł.'
"Pozwalam sobie tęsknić tylko kiedy jestem pijany.
Wtedy jestem bardziej tkliwy i wtedy bardziej rozmawiam ze sobą, nasłuchuję. Całkiem wyraźnie nieśmiałe głosy zastanawiające się, gdzie teraz jesteś, co robisz i czy jesteś szczęśliwa. Czy się wreszcie odnalazłaś i spełniłaś te kilka marzeń, za które trzymałem i nadal trzymam kciuki. I czy już się przestałaś bać.
W pewnym momencie z całego serca chciałem być tym, który Ci przybliży niebo, będzie opoką, wsparciem i ramionami, w których się można ukryć. Dziś już nawet jestem oswojony z faktem, że stało się inaczej. Mój przyjaciel napisał kiedyś w dedykowanym mi tekście następujące słowa:
Jacyś mężczyźni zaopiekowali się już kobietami przeznaczonymi dla nas. Pozwolili im obserwować swoje plecy, kiedy śpią. Podobno szczęśliwi ludzie w ten sposób osiągają spokój. Wbijają gwoździe w ściany. Wieszają na nich zdjęcia, a potem budują strychy, żłobią piwnice, przyzwyczajając włosy tych kobiet do zapachu własnych palców. Jeśli nauczysz się uśmiechać na myśl o tym, to znaczy, że potrafisz już żyć. Stąd już tylko krok do śmierci.
Nie wiem, gdzie poniosły mnie stopy i co czeka przy następnym kroku, ale na pewno nie Ty. Z tych wszystkich głosów, które słyszę jeden, najbardziej egoistyczny, jest najgłośniejszy. Ten drżącym od frustracji tonem rozważa, czy jeszcze czasem o mnie myślisz, czy pamiętasz i czy kiedykolwiek byłem mniej lub bardziej ważny. Na tym etapie, po kilku miesiącach, zaczynam myśleć, że już zawsze będę tym człowiekiem, który próbuje nalać z pustego i widzi uczucia tam, gdzie ich nie ma. Mógłbym uznać, że nie da się zaangażować we mnie emocjonalnie, w związku z czym jestem nierzeczywisty, ale w tym wypadku byt jest definiowany przez ból, który istnieje i wraca falami. Bolisz mnie, bo jeszcze w pociągach widzę kobiety podobne do Ciebie i tak wiele rzeczy budzi skojarzenia, które zmierzają w drogą, którą Cię ubyło. Jeśli kiedykolwiek w tym kuriozalnym życiu kogoś szczerze kochałem, to tylko jedną Ciebie, ale jakkolwiek bym to wytłumaczył, nie zrozumiałabyś.
To jest komunikat w próżnię, w nieskończone kręgi twarzy wśród których nie ma tej jednej, z której chciałem scałowywać łzy. Komunikat najbardziej szczery ze wszystkich, bo też na trzeźwo byłbym zbyt dumny, by napisać, co ciąży mi na sercu i rozdrapuje blizny. Sam nie wiem, czy to dowód słabości, czy czułość, której nie zdążyłem okazać, wyrywa się ze mnie siłą. Królewno, kotku, skarbie, słoneczko, najsłodszy z moich upadków. Nigdy Cię nie zapomnę, wiesz?"
-idź sobie