pierwsze lepsze, okropne.
mandat zapłacony dzięki Martynie, której z całego serca dziękuję za pomoc, troskę i fatygę <3. Tak, ta prędzej wymieniona istota, zaiste niesamowita, specjalnie przyjechała do Opola za plecami Mamy, przy wielkim ryzyku, by wręczyć mi to, co uratowało mi tyłek. gdyby nie Ty- stękałabym i jękała z głupoty, bezradności i poczucia własnego idiotyzmu. fankjufankjufankjufankju <3.
nowy plan lekcji to jakaś porażka, a matematyka i polski potrafią doprowadzić człowieka do stanu na wzór seryjnego, psychopatycznego mordercy. na szczęście są Misiaczky, które ryją mi banana na okrągło <3.
życie legło w gruzach, a fundamenty, które budowała dla nich i małego największego szczęścia ich życia, okazały się zbyt niewystarczalne, by utrzymać ciężar burz i sztormów, które zmiotły je z powierzchni ziemi. ale czy wszystko stracone? przecież można zacząć od nowa na lepszym terenie, stawiając dwa razy silniejsze filary. oczywiście, nie jest łatwo, bo przecież stracenie fundamentu, który w pocie czoła budowało się (dajmy na to) pięć miesięcy trzeba odcierpieć, bezwarunkowo. ale po czasie przecież zawsze przychodzą siły, często nawet większe niż poprzednio, można wtedy zacząć od nowa budować to, co się straciło dwa razy staranniej i rozważniej niż dotychczas, prawda?
nadzieja, nadzieja, nadzieja ...
jak długo można tak bez tlenu? skrajność wytrzymałości.