Wczoraj zajebisty dzień.
Po lekcjach Józek przyszedł pod szkołe po mnie i Ninę.
Pojechaliśmy pod Władysława. Ale skończyło się na świątecznym jarmarku na podzamczu. Oscypki.
Tatuś. Jakoś przy nich wszystko staje się prześmieszne.
Do ZT. Do Wedel'a :>
I na górę do cieci. Ala mnie napadła z nienacka co wywołało mój krzyk.
Dagna przylazł i poopowiadała mi ciekawe rzeczy w łazience :>
Janek, Michał, Berć, nananna wszyscy. Poza Zuzą.
Czekamy na Godula, Dżonego i Karolaniegeja.
Śmjesznie, śmjesznie. Bawiłam się Alą i Berdziem w lalki. "całujcie się".
Ala tonęła w moich cyckach.
Ala Kossak. Nie trawię.
Biegniemy na autobus. Spóźnieni o minutę przez Dżonego, który się zasiedział w kiblu.
Czekamy w ziemnie na następny autobus. Ale śmiesznie.
Józek " Pozycje obgadamy później, teraz gramy" ;), "Dagna przecież ty tutaj nie masz cycków".
W autobusie z Jankiem i Michałem 3 kropki. Jechaliśmy przez korki więc jechaliśmy jakąś godzinę.
No ale... Stegny ! Łyżwy! <3
To było przeeecudowne oglądać tych debili na łyżwach. Janek poradził sobie z fobią.
A Karolniegej jeździ jak miszcz. Cudowna atmosfera przy jeżdżeniu przy Lady Gadze i wgl.
Skurcze stóp, upadki, ale zajebiście było.
No a potem ponownie do autobusu. Przez nowy Świat do sziszabaru. Pięknie.
Godul " Te buty to Ci chyba zrobili w macku jak poprosiłaś o coś na szybko"
Wyrzucili nas z sziszabaru. No to poszliśmy na stację. Pozostawiliśmy tam Alę i Bartka.
W pociągu zmęczeni bardzo. Gadanie o kreskówkach i nartach.
Kocham was tak mocno, że ajhsjdlewmfdl