zdjęcie od echi, w drodze na girugamesh, w sumie już nawet wtedy miałyśmy ostro niewyjściowe twarze <ok>
było mega, co więcej pisać. po prostu klasa <3
dobry był koleś napierający bardzo ostro dupą w kolejce hahhaha potem gruba murzynka z włosami na kilometr wszerz plus typa wysokości drzewa tuż przede mną, lovely. ale ostatecznie był drugi rząd i było iście zacnie <3 i uwielbiam jak upośledzone niemki stojące obok perfidnie nas obgadują i myślą, że nie rozumiemy co mówią <3
chociaż dobre parę godzin stresu z rana czy nie odwołają koncertu nie było najfajniejsze. moim zdaniem decyzja o graniu dalej była dobra, bo raz, oczywiście mój samolubny punkt widzenia nie mógł przyjąć innej opcji, a dwa, to nikomu by nie pomogli odwołując koncert ani też nic konstruktywnego by nie zrobili siedząc w europie, w sumie i tak dobrze, że tu teraz są.
tydzień się zapowiada zacnie, stara dupa echi + jej wolna chata = party hard [+semestralny sprawdzian z historii hihihiih]
i zdaje się, że na pewno jadę na magni <3