Twoje ramiona już nie tak mi znajome i tak bezpieczne.
Gdy tak leżymy już nie czuję tego ciepła, które biło.. chociaż wiem,że przecież mnie obejmuje i kochasz.
Ale już tego tak nie czuję..choc wiem, że to nie prawda, że to tylko moja głowa.
Nienawidzę tego parku.
Ten park mnie przegnił chłodem i wilgocią.
Dlaczego nie mogę Ci już uwierzyć tak jak kiedyś, nie kwestionując siebie?nie myslec za dużo o tym, co powiedzieć i co zrobić?
Dlaczego nie potrafię już się tak odprężyć.
Tak Ci zaufać.. Tak się nie bać.
Każde słowo przemyślam, lub tłamszę.
Każdy krok niczym po cienkim lodzie jakby nadchodzącej zimy w moim sercu.
Myślę; to znów wypomnisz,jeśli powiem,jeśli zrobię. Tamto Ci nie spasuje, stłamszę siebie..
Nie potrafię już się tak cieszyć..nie potrafię już tak być sobą..
Nie podoba mi się to, w co się przepoczwarzam..
Dlaczego czuję ten chłód?
Dlaczego patrząc na Twoją twarz już nie widzę tej samej twarzy?
Czemu zaczynam odczuwać ten niepokój,zamiast tego ciepła?
Powiedz mi jeszcze;
Powiedz jak bardzo chcesz mnie zmienić żebym mogła być tym,czego chcesz?
Cierpię Twoje okrucieństwo.
Tłamszę swoje cierpienie.
Czy mam stłamsić również siebie?
Ale przecież.. dopiero się odnalazłam..tak o siebie walczyłam..