Idziesz do hotelu. Proponują Ci jeden apartament. Otwierasz drzwi i za nimi stoi ktoś. Ale ten ktoś jest zajęty boksem/tańcem/czymś - nie ma czasu, nawet nie zorietował się, że ktoś przyszedł, wyszedł... Stwierdzasz "to nie pokój dla mnie". Oddajesz kluczyk do recepcji i prosisz o inny pokój. Tak zdarza się kilka razy. W końcu przekręcasz zamek, chwytasz za klamkę, uchylasz drzwi i widzisz osobę pijącą herbatę. Spokojnie siedzi na kanapie. Nigdzie jej się nie spieszy. Ba! Ma czas nawet pogadać! Zostajesz. Dlaczego akurat tutaj, a nie w poprzednich? Co Ci nie pasowało? Nie zostaniesz przecież tam, gdzie Cię nie widzą, nie mają dla Ciebie czasu, nie chcą...
Tak analizując sobie dziś pewne sprawy/wspomnienia coś zauważyłam. Drobny, mały fakt. Zastanawaiłam się jak u diabła mam poznać człowieka. Przecież często prawdziwy on jest ukrywany przed nami. Potrzeba trochę czasu by rozgryźć daną osobę. Ale! Chyba znalazłam patent. Nie był testowany, więc trudno mi stwierdzić czy słuszny. O co mi chodzi? O spoób w jaki patrzy się na świat. Był wzrok szalony. Był wzrok obojętny. Był wzrok 'spod byka'. A za każdym z nich był taki sam człowiek. Szalony - szaleniec, obojętny - to i człowiekowi wisiało, 'spod byka' - łatwo urazić, trudno powrócić do łask... Nie wiem jak i po czym to stwierdzałam, ale przy pierwszym spotkaniu tak właśnie postrzegałam te osoby. Dlatego teraz czekam na wzrok pełen miłości. Jeśli się doczekam i moja teoria się sprawdzi to by było cudownie!
Zastanawiam się czy mój wzrok jest pełen miłości. Powinien być...
A reszta jutro. Albo kiedyś. Dziś nie mam siły. Intensywny to dzień był ;D
"Nie zamykaj oczu, bo na zawsze chce być
W zasięgu twego wzroku..."
Goya - W zasięgu twego wzroku