Jestem w codzienności, otoczony brudnymi chodnikami. Me myśli zjadają szare gołębie karmione tylko chlebem. Oddech powolny, niczym spalający się papieros. Wzrok, który zawodzi, czai się za rogiem jak mysz. A po niebie płynną leniwie chumry, a słońce powoli upada, by wznieść się gdzieś indziej, a muzyka gra jakby grała 10 lat. Na tle pchane przez wiatr czubki drzew. To wszystko skupia się w jednym i tylko jednym, nie powiem w czym, tajemnica.