photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 CZERWCA 2011

hangover

Niestety ten wpis będzie opierał się na klimacie mocno imprezowym w połączeniu z atmosferą ostrego kaca. Na początek filmowo, czyli Kac Vegas w Bangkoku. Nie mogliśmy sobe z Mają odmówić tej przyjemności i nie obejrzeć tego w kinie. No i co tu dużo mówić? Miazga! Tak jak jedynka była przereklamowana, tak w dwójce było wszystko czego można potrzebować w alkoholowej komedii. Momentami aż za hardkorowo, ale oczywiście zdjęcia na koniec wymiatają. Jeśli jest ktoś kto jeszcze tego nie widział, musi nadrobić zaległości!

Wizja masakrycznego kawalerskiego w filmie była o tyle istotna, że byliśmy dosłownie kilka dni przed kawalerskim Giecy, który organizowałem w Amsterdamie. Mogę tylko powiedzieć, że nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak nawściekałem organizując cokolwiek. Jednak było warto! Zdecydowanie. Zanim jednak kawalerski to wcześniej poznańska Noc Kupały i nieoficjalne bicie rekordu w ilości wysłanych do nieba lampionów. Pierwszy raz uczestniczyłem w czymś takim i byłem pod ogromnym wrażeniem. "Najbardziej romantyczna noc w roku", takim hasłem reklamowana była ta akcja. Muszę przyznać, że faktycznie coś w tym było. Ponoć ok. 11 tysięcy lampionów leciało w górę na tle ciemnego nieba. Magia. Za rok powtórka mam nadzieję.

No i powrót do Gorzowa, połączony jednak z jednodniowym tripem z Maćkiem i Monią do Międzyzdrojów. Przygody na trasie, ale na miejscu już rewelacja. Chociaż pogoda nie idealna na plażowanie, to jednak spędziliśmy na brzegu ponad godzinę próbując moczyć się trochę w wodzie i złapać trochę słońca. W każdym razie mega wakacyjny klimat. Dużo ludzi, chociaż jak przystało na Międzyzdroje sami emeryci i turyści z Niemiec. Jednak to wszystko było nieważne bo w czwórkę udało nam się świetnie odprężyć, pobawić i spędzić miło czas. Oby to nie była jedyna nasza wizyta nad polskim morzem w tym roku.

Dzień wcześniej odwiedziliśmy na moment Amsterdam, na krótki rekonesans. Dzień po nadmorskiej tułaczce odwiedziliśmy go ponownie. Tym razem sprawa była grubsza - kawalerski Giecy. Długo zajęło mi ogarnięcie tego całego bajzlu, na dodatek podjąłem się montażu specjalnego klipu do kawałka z okazji żeniaczki Michała. Po wielu tygodniach nerwów i stresu udało się. Kilkanaście osób, kilka litrów wódki, specjalny wystrój klubu, premiera klipu i dobra zabawa w gronie jednych z największych imprezowiczów jakich nosiła gorzowska ziemia. Dobrze, że śmigałem całą imprezę z aparatem, bo na drugi dzień dużo faktów dzięki fotkom mogło być przypomnianych. Ogólnie to był jeden wielki hardkor. Ale takie było założenie! Gieca padł trupem jako pierwszy, ale równie szybko wytrzeźwiał. Prezenty, misje, dzikie wypady na miasto. Dobrze będę wspominać tę imprezę. Nie wiem jak inni :P

To teraz wyczekiwanie na ślub. Odpowiedzialna rola świadka mnie dotknęła więc muszę się ogarnąć na ten dzień i być najlepszym świadkiem na świecie. Dam radę myślę :P Tylko, że trzeba sę wyspowiadać... No ale jakoś to będzie. Wesele zapowiada się dosyć wesoło i mam nadzieję, że takie rzeczywiście będzie.

Póki co znów Poznań i końcówka sesji. Dziś był ostatni egzamin, niestety nie dane mi będzie obronić się przed wrześniem chociaż cały czas próbuję coś wykombinować. W każdym razie jestem już i tak bliżej niż dalej i mam nadzieję, że na tych studiach w końcu coś pójdzie tak jak powinno. Będzie dobrze, na bank ;)

A do Hip Hop Kempu zostało tylko 51 dni. Szykuje się mega ogromna ekipa z Gorzowa. Jak to wyjdzie to zobaczymy, w każdym razie na pewno my będziemy hucznie świętować 10. rocznicę festiwalu z atmosferą. Blau!

Tyle :*