W telegraficznym skrócie.
Otworzyli Amsterdam i tak jak się spodziewałem bieda. Jeśli nie wrócą ludzie, którzy niegdyś tworzyli klimat tego klubu to wieszczę szybki jego upadek. No ale niech chłopaki walczą. Podejrzewam, że za jakiś czas znów się tam pojawię, porozglądać się co i jak. W każdym razie ludzi mało, wnętrze nic się nie zmieniło, muzyka w zasadzie też nie, jedyne co to znajome twarze obsługi :P Ale to za mało.
Stilon miał upaść ale jakoś tam się jeszcze trzyma. Nawet dwa wyjazdowe remisy na inaugurację wiosny zaliczyli. Kuratora jak nie było tak nie ma, z kasą podobnie. Zobaczymy czy mission impossible utrzymania drużyny w I lidze się powiedzie.
Nadeszła wiosna. Jeszcze skromna, nieśmiała. Ale próbujemy ją zachęcić posadzeniem domowej rukoli, mięty, oregano i niebieskich hiacyntów. Do tego coraz częściej spędzamy czas przy otwartym oknie, a śmigając na wykłady nie trzeba już być zapiętym po samą szyję i czapkę można schować do kieszeni. Jest dobrze. Już planujemy grilla!
Z poznańską ekipą udaje się wygospodarować trochę czasu. Obejrzeliśmy Rango, ale bez rewelacji. Momentami śmieszne, ale momentami też mocno niesmaczne. Bywały lepsze bajki. Obejrzeliśmy też ostatni mecz Phoenix z Orlando. Marcin przeciwko Howardowi nawet sobie radził! Niestety mecz w plecy. Obejrzeliśmy też Dodę w akcji na parkiecie! UEP do przodu z przyrodniczym :D I już szykujemy się na jakiś basket na hali, czy też streetball na boju.
No i Gorzów i najważniejsza informacja na temat zmiany stanu związku Pauliny i Gieceiksiora. Szok, niedowierzanie, ale w sumie to wreszcie wypadało! :P A ja postaram się nie pogubić obrączek, nie spić za mocno na weselu i żałować moooocno za swoje grzechy. Będzie dobrze, obiecuję ;) Także gratki!
Niejako celebrując te wydarzenia udaliśmy się do Hadesu, gdzie Gieca grał swoją pierwszą, dj-ską imprezę. Sami swoi, grubo, wesoło, hucznie ale kamerlanie. Czyli tak jak powinno być na hip-hopowej bibie. Piona.
A tych bib szykuje się teraz mnóstwo. Przede wszystkim w Poznaniu. W najbliższy piątek koncert Łony. Potem Grubson w Blue Nocie. A w maju przyjeżdża jeden z najlepiej koncertujących, europejskich zespołów - francuski Hocus Pocus. Potwornie się tym jaram. No a w sierpniu wiadomo Hip Hop Kemp. Bilety już zakupione. Na razie mamy sześć osób, w tym dwa małżeństwa. A pewnie jeszcze jedno gorzowskie małżeństwo się pojawi gdzieś niedaleko. Matko, co się dzieje z tymi ludźmi :P W każdym razie do Hradec jedziemy dokładnie za 156 dni!
No i niestety na koniec smutna rzecz. Japonia pod wodą. Potężne trzęsienie ziemi wywołało Tsunami, które porywało domy i samochody jak zabawki. Straszne żniwo, a do tego te ciągłe alerty odnośnie awarii elektrowni atomowej.
Tyle :*