"Kolejny dzień staram zmienić się,
choć ten sam dzień przestał cenić, goni mnie,
w pogoni gniew za tym czego nie mam dziś,
z ostatnim tchem dla tych którym schemat zbrzydł,
kolejny dzień rutyny uczy nas,
mój cień porankiem futryny tu zmienia w drzwiach,
trudniej niż dawniej znosić cierpnienia,
bliskich cierpienia, nie kumasz - wypierdalaj"
Beeres - "Kolejny dzień"
http://www.youtube.com/watch?v=dCfrbTt_9WM
To niesamowite jak często pojawiam się uśmiechnięty na zdjęciach. Kiedyś tego prawie nie było, zawsze na poważnie. Nie, że się to zmieniło w moim życiu, bo kiedyś się chyba więcej śmiałem, więcej radości we mnie było. Starzeje się, czy tak już po prostu musi być, że w życiu nie zawsze jest rożowo (lub koperkoworóżowo)? Gdzie jest szczęście? Albo może inaczej - czym jest szczęście? Chwilowym stanem czy pieprzoną nadzieją na to, że zawsze będzie dobrze? Jak debile ciągle mamy nadzieje, że to my będziemy szczęśliwi, że to nam się uda, a tymczasem wszystko się komplikuje na naszej drodze. A może tak po prostu ma być? Może mamy być wkurwionym narodem dażącym do utopii serwowanej nam jak frytki w McDonadl's? No bo przyznać się, kto ich nie jadł? A teraz drugie pytanie: kto nie marzy o szczęściu w życiu?
Chyba jutro pójdę na frytki. Chociaż coś jest w życiu pewne (ich na pewno nie zabraknie dla mnie, a w grudniu to nawet są za 2zł).
Pozdrawiam i życzę szczęścia.
Adam.