"Stała sama przy barze, ściskając w szczupłych dłoniach wysoki kieliszek z niedopitym drinkiem. Walczyła ze łzami, co było widać gołym okiem, być może dlatego wszyscy omijali ją szerokim łukiem. Z głośników dudniła ogłupiająca muzyka, wokół niej krążyły setki nieznanych i nie wartych poznania osób. Oszałamiające w ten zły sposób poczucie samotności ogarniało ją falami, uderzając o brzeg świadomości, jednak nadal nie przekraczając jej granic. Dotknęła skostniałymi palcami rozgrzanego zdenerwowaniem policzka. Wyglądała jak zagubiona dziewczynka, którą ktoś postawił przy wysokim kontuarze, wcisnął w rękę kieliszek i odszedł, zakazując poruszania się nawet o milimetr. A ona, nie wiedzieć czemu - słuchała. Mimo, że była przecież względnie dorosłą kobietą, szarą, zwykłą dziewczyną bez żadnych pasji ani głębszych zainteresowań. Normalną osobą, którą męczyła utajona nerwica. Zmęczenie widoczne było w głębi jej oczu, kryło się za codziennym uśmiechem, który wszyscy w jej otoczeniu mieli za szczery. Wyuczone gesty i słowa, jakimi posługiwała się całe życie, zniszczyło poczucie własnej oryginalności, na własne życzenie stała się taka, jak wszyscy inni. A doprowadziło ją to do tego kontuaru. Do tego kieliszka, do samotności pośród milionów. Przez chwilę usiłowała nawet dopić ten dziwny jaskrawozielony napój, ale smakował chemią, a kolejny łyk ledwo przeszedł przez jej ściśnięte gardło.
Jeszcze kilka godzin temu czekała na kogoś. Ale chyba nawet ten wyjątkowy ktoś stwierdził, że pośród wielu nic nie wartych osób... i ona jest nic nie warta.
Dlatego stała sama przy barze, ściskając w szczupłych dłoniach wysoki kieliszek z niedopitym drinkiem."
I się sypnęło. :(
Kto mnie przytuli?
Za 5 dni Wenecja.
Będzie ciekawie.
"Gdzie u kobiety zaczyna się miłość, tam kończą się wszystkie zasady."
Dołęga-Mostowicz
niemy krzyk starej wariatki.