Jakieś jescze ze stycznia, jak miałam czysto w pokoju..
Kolejny leniwy dzień, jak wszystkie w tym tygodniu. Piżama, dom, komputer, seriale, od rana też Natalia. Całkiem spokojnie minął mi ten tydzień. Jutro zapewne również dzień wolny od szkoły, ale nie zamierzam go stracić tak jak dzisiejszego.. Zrobię coś pożytecznego, na przykład postaram się zrobić jakiś test, bo wypadałoby, zwłaszcza, że od wtorku już piszemy te właściwe. Ostatnimi czasy jest u mnie tak dobrze, że aż nudno. Nie mam po prostu na co narzekać, a jeśli mam, to jakoś omija mnie to bez większego przejmowania się z mojej strony. To chyba dobrze, prawda? Wspominając siebie jeszcze z grudnia, to diametralnie zmieniła się moja struktura wrażliwości.. To pewnie przez ciężar doświadczeń. Oczywiście-nie mam najmniejszego prawa porównywać go z ciężarami innych, ale w stosunku do jego masy dawniej, to szybko się wzbogaciła.. Trochę zmobilizowałam się też do pracy nad sobą i chyba z dnia na dzień jest lepiej. W szkole nie najgorzej, z rodzicami dobrze, z przyjaciółmi tak samo, a sercowo? Sercowo nijak, co dla mnie jest też wielkim osiągnięciem. Nie tęsknię, nie kocham, nie płaczę.. To chyba na tyle z tego, co się dzieje u mnie. Wiem, wiem, wieje nudą.. Aczkolwiek ja wcale się nie nudzę. Może jest odrobina 'rutyny' w tym wszystkim, ale jeśli naprawdę zacznie mnie irytować, to po prostu coś zmienię. Weekend zapewne zleci bardziej pracowicie niż wszystkie poprzednie, ale jutro i tak spędzę trochę czasu z moimi ludźmi, tak, tego chcę.. Nie wiem jak pójdą testy, wierzę w siebie co prawda, ale nie powinnam też się przeceniać. Po testach już praktycznie wakacje, które zacznę koncertem Blackfield. Tak, to będzie to. A weekend po testach? Rozpoczynamy maratonem, a w sobotę ruszamy do Warszawy na cały weekend. A potem? Jakoś to będzie, jakoś zleci, wytrzymamy!