Efekt wczorajszej nudy.. Na komputerze wyświetlało mi się w lepszej jakości, lecz cóż poradzić.
Pierwszy dzień po długim wolnym, a nic się nie zmieniło.. Nadal śpię na lekcjach, jak nie śpię, to słucham muzyki, nadal chodzę całymi dniami zła, nadal co druga osoba wyprowadza mnie z równowagi, nadal nauczyciele nie mają skrupułów i pierwszego dnia, na pierwszej lekcji witają zaległą pracą klasową, w dodatku z 'ulubionego' przedmiotu, którym jest chemia.. Hmm, ale to nie koniec na dzisiaj, czeka mnie jesazcze wlaśnie chemia, próba, a potem hiszpański.. Czasem, to już mam tego dość, że nie mogę po prostu wrócić, rzucić się plackiem na łóżko, iść spać, a wstać dopiero następnego dnia do szkoły.. A tak to siedzę z zegarkiem w ręku, żeby zdążyć, w dodatku najwięcej czasu tracę na przejazdy przez te koszmarne przebudowy. No, ale sama zaakceptowałam to urwanie głowy, te wszystkie zajęcia, które mogą okazać się przydatne w przyszłości, o którą najlepiej jest dbać od samego początku (chciałabym umieć się do tego zastosować pod względem szkoły, a nie w kółko mówić 'daj spokój, mam jeszcze cały semestr, a skończy się tak, że by poprawić wszystkie oceny będę musiała zostawać po kilka godzin każdego dnia, w dodatku przed wakacjami, gdy pgoda jest ładna, a serce aż się kroi by opuścić salę, ale nie.. wolałam sobie w Zimę olać ;]).