dlaczego chwile dobre, wspaniałe tak szybko się kończą, a te beznadziejne i raniące ciągną się w nieskończoność...?
ja chcę do domu. do Opola. do 107. do przyjaciół. do bezstresowego cichego, kochanego miasteczka w którym są ludzie których kocham, a tamtejsze moje problemy się wydają niczym, w porównaniu z tymi w Krakowie.
Niby nic, ale ja już nie mam czym płakać. łzy mi się skończyły.
na co mi to było...
PS:Korek, nie zabijaj xD też cię kocham <3