Błądzę myślami po liniach czerwonego notatnika.
Uciekam. Nieustannie chowam się w jak największych ilościach drukowanych stron, pozwalam aby w tym czasie obca materia zamieszkała w moim ciele. W przerwach dla zmęczonego wzroku pogrążam się w ciemności, która niezależnie od mojej woli, każe mi być obserwatorem życia, które toczy się obok. Które posiadło moje ciało i niszczy je bardziej, niż za czasów panowania mojej świadomości. Więc aby uniknąć bolesnych kontemplacji pod tym adresem, po raz kolejny i do utraty tchu, wtapiam się w drukowany świat. Utożsamiam się z postacią jednego z bohaterów, wcielam się w jego rolę, po czym z biegiem wersów zaczynam odczuwać dyskomfort. Czuję nad sobą boską rękę autora, który bez uprzedzenia każe rozebrać się z wszelkiej prywatności, do naga, przed świdrującymi spojrzeniami czytelników i fikcyjnej rzeczywistości. Nie zważa na moje protesty, więc linijka po linijce ranią mnie słowa skrywanej samotności. [...]
Zapiekam bolesne wspomnienia w próbnych piernikach. Pojedyńcze łzy mieszają się z malinową herbatą i kardamonem.
Co rano wypatruję listonosza - ubzdurałam sobie, że to co pewnego dnia zastanę w skrzynce będzie czymś więcej niż reklamy i rachunki. Czymś więcej niż zawijasy kreslone dłonią roztrzepanego przyjaciela. Czymś więcej niż poklepywanie po plecach i godzenie się z listopadową rzeczywistością. Czymś co ponownie przywoła mnie do życia.
'Czy obudziłeś się kiedyś z poczuciem, że wczoraj wydarzyło się coś naprawdę wyjątkowego? Ale nie możesz sobie przypomnieć co, gdzie z kim? Tak jak zakochujesz się w kimś we śnie to uczucie pozostaje z tobą następnego dnia, mimo że wiesz, że ta osoba nie istnieje. Kto zrobił to zdjęcie, czy straciłem szansę na miłość?'