Ostatnie rozmowy ze znajomymi skłoniły mnie do ponownego przejrzenia wpisów z tego miejsca. I kolejny raz w mojej głowie wybrzmiewa milion refleksji. Toczy się walka między dostrzeganiem tego, jak bardzo było źle, jak bardzo zostałam ograbiona z beztroskiego czasu nastoletnich lat, skupioną na opiece nad braćmi, gotowaniem obiadów, praca, dzięki której mogłam pozwolić sobie na cokolwiek, a tym, że jednak nie byłam bita ani wyzywana, moja mama zrobiła co mogła żeby było nam dobrze, nie doświadczyłam prawdziwej i dojmujacej biedy.
A jednak. Wspomnienia z pierwszej poważnej rozmowy o tym dlaczego, jak i co dalej. Rozmowy, która uświadomiła mi jak bardzo byłam okłamywana i manipulowana przez osobę, której bezgranicznie ufałam. Wspomnienia rodzica w depresji, który leży w łóżku i nie reaguje na próby nawiązania kontaktu, nie odpowiada na pytania, w końcu ostateczność z poczuciem, że nie da rady zignorować kilkulatka, wysyłanie dzieci nie rozumiejących sytuacji z pytaniami jak poradzić sobie z życiem i domowymi obowiązkami. Wspomnienia z dni mijających na przygotowaniu samemu kanapek do szkoły, kilkugodzinnej nauki, odmówienia koleżankom wspólnego powrotu, bo jeszcze braci trzeba ze świetlicy odebrać, powrót do domu, gotowanie obiadu, pomoc maluchom w lekcjach, ogarnięcie własnej szkoły, sprzątanie a na koniec wyjście do pracy polegającej na opiece nad cudzymi dziećmi żeby móc bez wyrzutów sumienia i konieczności proszenia o tak brakujące pieniądze kupić sobie cokolwiek. Wspomnienia płaczu w samotności i i poczucia, że i tak nikt nie pomoże, nikt nie pocieszy. Samookaleczenie, które wydawało się jedynym sposobem na uwolnienie choć niewielkiej ilości emocji. Wspomnienia uczucia, towarzyszącego codziennie i odbijającego się echem po głowie, że nic dobrego w życiu mnie nie spotka, że każdy dzień to czekanie na śmierć za kilkadziesiąt lat, bo przecież nastolatki rzadko umierają od tak, choć małym marzeniem było nie obudzić się któregoś dnia. Wspomnienia błąkania się po dworze lub błagania przyjaciela o możliwość przyjścia choć na chwilę żeby nie musieć spędzać czasu w domu z ojcem, któremu nagle przypomniała się rodzina i przyszedł w odwiedziny. Wspomnienia kilku szans dawanych przez mamę na powrót ojca do domu i pomimo zrozumienia, że to dla dobra kilkulatków, szczera nienawiść za podjęcie takiej decyzji. Wspomnienia ze szkoły, zupełnego braku zrozumienia i stopniowego wykruszania się dotychczasowych przyjaciół i znajomych. Wspomnienia tak wielu ran zadanych sobie nawzajem z M i zupełny brak zrozumienia dlaczego, poczucia zupełnej bezwartościowości, rozstania rozrywające serce na miliony kawałków, zaprzeczanie sobie aby zyskać choć trochę akceptacji.
Wspomnienia...
Pozostało czekać na lepsze jutro z nadzieją, że przyjdzie czas na wspominanie dobrych chwil...