na wyspie samotnie siedziala...plakala...myslala... dlaczego gdy z ludzmi byla tak cierpiala..lecz gdy sama jest tez jej zle i po nocach wspomnieniami meczy sie.. poczula potrzebe bycia samej bez zgielku i przepychanek...gdzies gdzie mozna pomyslec swobodnie o tym co sie stalo co jej krzywde sprawialo... myslala tez nad czasem spedzonym z rodzinna i najlblizszymi gdy cieszyla sie chwilami najcudowniejszymi...ale cos jej bol sprawilo cos co do odejscia zmusilo... teraz sama zostala przez smutek opetana...poczula chcec sie odizolowania bez bolu jej sprawiania ...zostala calkiem sama ... chociaz i w miescie pelnym ludzi czula sie samotnie... chlopak ja zostawil a najblizsza osoba juz po drugiej stronie... zycie jej sens stracilo i glupie mysli w glowie przewrocilo..ale znalazla inne rozwiazanie odeszla tam gdzie nikt nie mogl sprawic bolu gdzie nikt nie odszedl...byla sama przy blasku gwiazd plaza i morze.. co wieczor w gwiazdy sie patrzyla i ilekroc je liczyla zawsze sie mylila... przypominaly jej te gwiazdy ludzi ktorzy po swiecie sie przemieszczaja i podobne problemy maja lecz nie uciekaja... ona stchorzyla dalszych cierpien by nie przezyla... noc w noc myslala ... dniami plakala...w koncu i na nia nadszedl czas ...odeszla na druga strone ... zestarzala sie w samotnosci tak jak chciala i w samotnosci umierala...
wena wrocila to cos napisalam :P