W niedzielę wybrałam się na samotny spacer po mieście. Dzień był pochmurny, było chłodno, wiał lekki wiaterek, ale nie padał deszcz. Słońce delikatnie wyglądało zza chmurki. Szłam tak opustoszałą uliczką, na której znalazłam się przez przypadek, i wsłuchiwałam się w dzwięki przyrody. Nigdy wcześniej nie widziałam tego miejsca. Ludzi prawie w ogóle nie było, jedynie od czasu do czasu jakiś przechodni spieszył się, nie przyglądając się niczemu. Zauważyłam dwie stare huśtawki i usiadłam na jednej z nich, przyglądając się jakiemuś domowi.. Był on stary, wyglądał na nieco zaniedbanego. Zaciekawił mnie. Postanowiłam przyjrzeć mu się bliżej i weszłam do środka. W pomieszczeniu przy drzwiach wejściowych nie było nic nadzwyczajnego.. Jednak gdy weszłam do jednego z pokoi, zamurowało mnie.. Był olśniewająco czysty.. stało tam dużo starych mebli.. jakieś kwiaty.. Okna miały duże, ciężkie czerwone zasłony. Wokoło rozbrzmiewał dzwięk fortepianu.. Postanowiłam sprawdzić, skąd dochodzi.. Weszłam po drewnianych schodach na górę.. Było tam kilka pokoi.. i fortepian. Sam fortepian. Nikt na nim nie grał.. Zdziwiło mnie to trochę.. W pewnym momencie z jednego pokoju wyszedł czary kot. Zamiałczał do mnie, a ja odwzajemniłam mu ten gest i pogłaskałam go po grzbiecie. Zeszłam z powrotem na dół, a kot za mną. Podeszłam do półki, na której było mnóstwo książek. Wzięłam jedną z nich i zaczęłam czytać, kot wskoczył mi na kolana. Zrobiło się ciemno. Spojrzałam na zegarek. Była godzina pierwsza w nocy.. Straciłam poczucie czasu. Musiałam wracać do naszego małego mieszkania. Wcale nie miałam ochoty opuszczać tego cudownego miejsca.. Ten dom.. działał na mnie jak narkotyk, coś w było takiego niezwykłego.. Wracając do mieszkania, obeszłam dookoła ten dom. Był za nim mały las.. a w jego głębi staw. Wszystko na prawdę mnie zauroczyło.
Od tamtej pory odzwiedzam to miejsce codziennie, służy mi za taką odskocznie od życia codziennego.. Może kiedyś namówię rodziców, żebyśmy tu zamieszkali.. W tym tajemniczym domu na ulicy nazwanej Gloomy Secrets...