photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 SIERPNIA 2015

no ordinary love

XLII. Morning has come and I have to go

**Dwa tygodnie później**

Zmiana mieszkania okazuje się prostsza niż się spodziewałam. Trev bierze dzień wolnego, ja ubłagałam tatę o pożyczenie dużego samochodu i w ciągu jednego dnia przewozimy cały kram ze starego mieszkania i domu rodziców w nowe miejsce. Nowe kąt od razu wydaje się weselszy i bardziej przyjazny. 

Zaraz po wernisażu Trev uraczył obserwatorów z jego kont społecznościowych zdjęciami z tego wieczoru. Kilka jest ze mną, jednak na żadnym nie widać całej twarzy. Moje ulubione jest zrobione z pewnej odległości, kiedy patrzę w zamyśleniu na jakiś obraz. Widać idealnie cały profil, Trev uchwycił całą sylwetkę. A jak wiadomo odrobina filtrów robi magię ze zdjęciami. Jest też kilka jak się wydurniamy, Trev w moich okularach czy ja, patrząca na swoje bose stopy i moje szpilki obok.. najbardziej rozwaliły mnie komentarze. Nasi wspólni znajomi mnie nie poznali. Trev wyrwał kolejnego rudzielca? Czemu nie! Jak widać drobna zmiana image robi cuda.

W poniedziałek z samego rana szykuję się na rozmowę o pracę w jednym z salonów tatuażu w SoHo. Włosy prostuję idealnie, by zgodnie ze słowami Treva być Margan, nie Mar, z przedziałkiem pośrodku, który ostatnio pokochałam. Maluję się jak na wernisaż, jednak szminkę zmieniam na nieco bardziej wchodzącą w fiolet. Ubieram skórzaną spódnicę, biały t-shirt na długi rękaw i czarny płaszcz nieco dłuższy niż spódnica. Wychodząc biorę torebkę i czarny kapelusz, na stopy zakładam czarne szpilki. Jak szaleć, to szaleć. 

Jest zimno. Z trudem udaje mi się złapać taksówkę, cała się telepię, kiedy w końcu mi się udaje. Po kwadransie jestem na miejscu, ściskając teczkę z portfolio. Jestem przerażona.

W salonie wita mnie dziewczyna, której wygląd przywodzi mi na myśl Pocahontas. Ciemna cera, długie, idealnie proste, głęboko brązowe włosy i przeszywające, odważne spojrzenie. Prócz tuszu do rzęs na jej perfekcyjnej, trójkątnej twarzyczce nie dostrzegam nawet grama makijażu. Recepcjonistka jest wysoka i kiedy wychodzi zza kontuaru okazuje się, że ma zabójcze ciało, odziane w obcisły kombinezon w kolorze czerwonego wina, na długich ramiączkach i wysokie, czarne szpilki. Wygląda fenomenalnie. Jej ramiona zdobią rękawy rysunków, jest żywą reklamą salonu. 

-Witaj- odzywa się głębokim, mega seksownym głosem.- W czym mogę ci pomóc?

-Jestem Margan Harper, przyszłam na rozmowę o pracę

Dziewczyna uśmiecha się, ukazując urocze dołeczki w policzkach. 

-Luca jest u siebie w gabinecie. Zaprowadzę cię. Tak w ogóle, jestem Dove- wyciąga ku mnie dłoń.

Ściskam ją, zdumiewając się nad chybionym imieniem. Dziewczyna w niczym nie przypomina gołębia. 

-Miło mi cię poznać- udaje mi się wybąkać. 

Dziewczyna puka i słyszę 'Proszę!' z bardzo intensywnym, nie-amerykańskim akcentem.

Dove uśmiecha się do mnie życzliwie i mówi:- Spokojnie, dasz radę. Trzymam kciuki!

-Dzięki- rzucam jej blady uśmiech i wchodzę do gabinetu.

Nie trzeba mi wiele, by odgarnąć, że Luca jest Włochem. Niski, krępy o oliwkowej cerze i czarnych włosach przetkanych siwizną na skroniach. Kiedy zamykam drzwi, podnosi na mnie swoje ciemne oczy.

-Margan Harper- mówi, omiatając mnie wzrokiem.

-Tak, to ja.

-Proszę, usiądź i pokaż mi portfolio z cv.

Mężczyzna przez długie minuty uważnie ogląda moje prace, a później czyta cv. Do teczki dodałam zdjęcia i szkice tatuaży na moim i Treva ciele, które sama zaprojektowałam. Po chwili zamyka teczkę i patrzy mi w oczy.

-Powiedz mi, dlaczego miałbym cię wziąć.

-Słucham?- jestem nieco zszokowana jego bezpośredniością.

-Nie masz doświadczenia- odchyla się na fotelu.- Śmiem twierdzić, że nigdy nie trzymałaś w rękach maszynki do tatuażu. Wyszkolenie cię to kwestia jednego dobrego pracownika i około dwóch tygodni. Dlaczego miałbym marnować czas i pieniądze?

-Ponieważ mam talent.

-Wielu ma- mruży oczy.

-Nie przeczę, jednak ja prócz talentu mam pojecie, co niesie w sobie istota tatuażu. Każdy ma swoją historię. Każdy jest indywidualny i jedyny w swoim rodzaju, choćby podobnych było pięćdziesiąt. Zdobiąc swoją skórę zatrzymujemy chwile i ludzi. Chcę to robić, bo to ma sens i od ciebie zależy, czy będę to robić tu czy w salonie za rogiem.

Mężczyzna patrzy na mnie dłuższą chwilę.

-Masz potencjał- odzywa się w końcu- i charakter. Tego szukam, tego wymagam. Przyjmę cię pod warunkiem, że za dwa tygodnie o tej porze będziesz władała maszynką, jakbyś urodziła się z nią w rękach. Inaczej wylecisz. Pierwszą pensję postaniesz w chwili, gdy uznam, że wiesz co robisz i nie oszpecisz klienta. Rozumiesz?

-Tak.

Mężczyzna uśmiecha się po raz pierwszy od kiedy przyszłam. Jakby słońce wyszło zza chmur.

-Czuję, że się polubimy.

 

Informacje o mywordforyou


Inni zdjęcia: wracam tu welose*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczyszNad morzem o zachodzie slaw300Ja pati991Ja nacka89cwa