Co myśli ślepy koń,
gdy wreszcie po którymś kursie, nad ranem,
przystanie na rogu ulicy
pod czarnym, umarłym kasztanem,
i kaszle głucho,
boleśnie robiąc bokami,
które są tylko skórą,
które są tylko ranami?
Co myśli stary koń?
o kościach, wciąż rachowanych batem,
w twarde chomąto i w dyszle zakuty zimą i latem?
Pracujący tak bardzo cierpliwie,
tak chętnie i tak uczciwie!
A przez człowieka nie miany nie tylko za
zwierzę, ale za nic.
Ciężka jest dola jego
i smutek smutny bez granic.
Po takim życiu, w jakiś dzień ponury,
przyjdzie do stajni śmierć i powali szkapę,
aby jak hycel, odrzeć ją ze skóry.
Tylko jedna, jedyna nadzieja,
że... Bóg jest ojcem wszystkiego stworzenia!
Więc się już jakaś rajska łąka rozprzestrzenia
i z trawą zieloną czeka
na tego służkę bożego,
po piekle w służbie człowieka