Łagodny podmuch ciepłego wiatru przetoczył się po moim policzku.
Otworzyć oczy czy uznać go za matczyny gest ze strony natury?
Marzyłem o tym miejscu przez całe życie. O słońcu, powietrzu i morskiej bryzie. Uciekałem myślami by móc brodzić w nieskazitelnie turkusowej wodzie wypatrując Amazonek i sącząc Bakardi. Teraz tu jestem.
Zagrzebując stopy w miękkim, drobnym piasku zapaliłem pierwszego dziś papierosa, pamiątkę mojego poprzedniego życia.
Patrzyłem w morze, mogę to robić godzinami. Jestem tutaj... Naprawdę tu jestem.
- Piękne prawda?
Tylko jej mi brakowało by poczuć się jak w raju.
- Tak.
Zapaliła papierosa i usiadła obok mnie szukając dłonią mojej dłoni, trafiła bez błędnie.
- O czym myślisz?
- O Tobie.
Spojżałem na jej twarz, w jej oczy które zawsze mnie uspokajały i kazały myśleć, że wszystko będzie dobrze bez słownych zapewnień.
- Przejdziemy się?
- Jasne.
Nie musiała tego mówić, po prostu wiedziałem, że chce.
Idąc po plaży jak zawsze bawiłem się jej pierścionkami, cieszyłem się, że jest obok.