Minął prawie kolejny rok od ostatniego wpisu. Zaskakujące, ze przychodzą takie chwile, w których chce mi się cos tu napisac. Bardzo miłe jest to, ze gdy wchodzę po roku czasu, pod starym już wpisem widze kilka komentarzy pamietam cie!, aż chce mi się płakać jak o tym mysle...
Chciałabym przyjść z dobrymi wieściami, ale u mnie bez zmian. Niektórzy chyba po prostu nie maja być nigdy szczęśliwi. Jestem w terapii ponad dwa lata, leki odstawiłam, bo według lekarza zrobiły dla mnie wszystko co w ich mocy. Nadal jestem w związku, koncze licencjat, mysle, czy iść do pracy, czy zaczynać medycynę (pamiętacie jak nie wiedziałam czy iść w cos ścisłego czy na medycynę?). Nawet zdawałam w tym roku mature z chemii. Ważę najwiecej w moim życiu, dużo więcej niż kiedykolwiek i czuje się ze sobą fatalnie, wstydze się każdego centymetra swojego ciała. Patrzę na zdjęcia sprzed 2, 4, 7 lat i tęsknie za tamtym wygladem (choć wtedy zawsze czułam się zbyt gruba). Ostatnio w moje urodziny płakałam, ze w wieku 15 lat w urodziny chciałam być chuda i w wieku 23 lat chce tego samego. Żałosne, wiem. Czuje jakbym się cofała w rozwoju, nic nie osiągam, miałam mocniejszy charakter jako 15-16 latka. Moi rówieśnicy zaczynaja ogarniać życie, a ja mam ochotę zwinąć się w kłębek, schować pod kocem i nigdy nie wyjść. Nie chce już marudzić, smuci się, ciagle płakać, tracić na to wszystko zycia, ale ja naprawdę nie umiem zyc. Nie radze sobie i watpie czy kiedykolwiek cos w moim życiu sie zmieni.