Z moja praca to troche nieporozumienie. Mój staz co prawda odbywa się w dziale Sale & Marketing, ale okazalo się, ze spece z Ery rozumieja marketing bardzo, bardzo szeroko. Mój dzial zajmuje się wholesale, co oznacza, ze odplatnie udostepniaja malym firmom infrastrukture T-Mobila. Więc zamiast być krolowa reklamy i wiruozem kampanii marketingowych, razem z panem Hindusem Alkeshem przygotowuje mapke nadajnikow w New Delhi albo szukam najbardziej obiecujacych operatorow w Pakistanie.
Generalnie to rownie dobrze moglabym mieć ten staz w hucie szkla. Nie mam najmniejszego pojecia o rynku MVNO ani w UK, ani w Polsce i, jak przypuszczam, nigdy mi się ta wiedza do niczego nie przyda.
W srode mialam pierwsze spotkanie z moimi szefem. Poczatkowo myslalam, ze to moja bratnia dusza, bo jakos tak rozsadnie do tego podszedl. Ustalilismy, ze skoro nie mam najmiejszego pojecia o tym wszystkim, to będę jesgo asystenkta będę chodzila na spotkania, nabywala wiedzę ogolna, a w wolnych chwilach poszperam w internecie i koniec koncow będę miala jako takie pojęcie o rynku wirtualnych operatorow w UK i w Polsce. Szybko jednak okazalo się, ze szef wizjoner. Nie dość, ze codziennie raczy mnie historyjkami w stylu nie wazne co robisz w zyciu, wazne, zebys to robila dobrze albo nie wolno popasc w zawodowa stagnacje, wazne jest, aby umiec się odnalezc na kazdym stanowisku, to jeszcze codziennie wpadal na jeszcze lepszy pomysl co do mojej pracy i dzisiaj stwierdzil, ze w zasadzie, to już nie muszę chodzic na te spotkania, lepiej, zebym się skupila na mojej pracy wlasnej. Praca wlasna, to znaczy, ze mam dokladnie przeanalizowac rynek operatorow wirtualnych w Polsce, który oprócz mobilkinga (gole baby na plakatach) i w rodzinie (kojciec tadeusz na plakatach) w zasadzie nie istnieje, i zaplanowac, co się z tym rynkiem będzie dzialo przez najblizsze 20 lat. Oczywiscie, znajomosc rynku brytyjskiego powinnam już dawno posiadac, więc na pojutrze mam porownac oba rynki i znalezc jakieś idealne rozwiazanie dla polskiego rynku (zeby zaistnial) i dla brytyjskiego, zeby oprócz biednych emigrantow ktos jeszcze z niego korzystal .Merde! Dobrze, ze chociaz kawe mam za darmo.
Musialam jakos odreagowac, wiec kupilam buty. Kto zgadnie, ile kosztowaly, będzie mogl w nich przez jeden dzien pochodzic:)