wiem. mam zajebistą bluzę i wgle cały strój. ale to tylko dlatego, że dzisiaj nie ruszam już tyłka z domu. stawiam na wygode - porozciągane dresy i kubek ulubionej herbaty. dzisiejsze zakupy na ogromny plus. chyba tego mi było trzeba. kilku nowych ciuchów, uzupełnienia kosmetyczki, a co najważniejsze trochę miło spędzonego czasu z moja własną i osobistą mamą. brakowało mi tego. dla rownowagi, musiałam skosic calutki trawnik w ogrodzie, czego serio mi nie brakowało. znowu się zaczyna. nienawidze tego gimnastykowania się miedzy drzewami. pokoj wysprzątany, ciasto upieczone. za kilka minut skończy się ściągać 'Twój na zawsze'. a więc w najbliższym czasie będe rozkoszować się widokiem Pattinsonka na ekranie monitora. poźniej kolejny film i kolejny i kolejny. a wieczorem MOŻE chemia. musze wreszcie spiąć tyłek, się zmobilizować, poszukać zeszytu i wbić sobie do glowy te durne chemiczne bzdety. wypadałoby.
chyba z setna osoba powatarza mi 'odpuść sobie'. pomysle.