nie czuję nic. jestem gruba i smutna. nie ma dla mnie już chyba nadziei. robię dobrą minę do złej gry. miałam biegać i olałam to. fuck
tak więc dziś głodówka. na razie się jakoś trzymam, pomijając jeden kubek kakao.
idę na imprezę, więc muszę zaopatrzyć się w paczkę fajek a co do piwa to
nadal zastanawiam się czy jakieś wypić. może jedno żeby dali mi święty spokój. zrobiłam
dziś sporo ćwiczeń, chyba jest coraz lepiej jeśli o to chodzi, bo wcześniej nie miałam
żadnej motywacji żeby cokolwiek zrobić. czekam tylko aż dziewczyna mojego brata
przyniesie mi tancerza i będziemy na wesoło spalać kalorie :)
za oknem pogoda pod psem, nie mam humoru, jestem całkowicie pozbawiona uczuć.
brakuje mi czegoś, ale do końca nie wiem czego... nie potrafię wypełnić otaczającej
mnie pustki, która z minutę na minutę robi się coraz większa. eh, nevermind...
jak u Was moje kochane?