20. Always and forever.
Większość czasu w sobotę odsypiałam ciężką noc. Obudziłam się przed szesnastą ani razu nie obudzona przez awanturującego się ojca. Kiedy wstałam jego nie było, a w kuchni panował porządek taki, jaki zostawiłam w nocy. Czyli nie wrócił jeszcze ze swojego balowania. Ubrałam się i poszłam do sklepu po coś do jedzienia, a potem zaczęłam się uczyć na poniedziałek do szkoły. Skoro jutro mam iść na tą impreze rodzinną do Olivera, to powinnam zrobić to dzisiaj. Wieczorem skończyłam, a ojca jak nie było, tak nie ma. Nie martwiłam się o niego jakoś bardzo. Nie raz bywało tak, że wracał do domu po dwóch albo nawet trzech dniach. Widocznie mu się przeciągnęło.
Następnego dnia w południe poszłam do domu państwa Delgado. Pomyślałam, że powinnam dowiedzieć się co i jak skoro mam z nimi iść. Drzwi otworzyła mi Nadia.
- Natalie, czekaliśmy z Oliverem na ciebie. - przywitała mnie. - Moja mama strasznie się ucieszy, że z nami przyjdziesz. Oliver prosił bym pożyczyła ci coś eleganckiego na dziś wieczór. - prawiła prowadząc mnie do kuchni - Oliver! - krzyknęła, tak by jej syn usłyszał ją na piętrze.
- Tak, byłabym wdzięczna. Ja raczej nie posiadam ubrań na taką okazję. - skrzywiłam się, a chwilę potem obie usłyszałyśmy szybkie kroki na schodach.
- O, przyszłaś. - uśmiechnął się na mój widok. Miał na sobie tylko spodnie od dresu.
- Boże, ubrałbyś się... - mruknęła rozbawiona rodzicielka.
- Oj mamo, lepiej pokaż jej te swoje sukienki. - oderwałam od niego wzrok i cała nasza trójka przeszła salonem do dużej garderoby. Oliver stał w drzwiach i opierał się ramieniem o framugę drzwi z rękoma w kieszeniach, a ja stałam obok i obserwowałam jego mamę jak wyjmuje z ogromnej szafy kolejne sukienki. W oko szczególnie wpadły mi dwie: czarna i jasnoniebieska. Były podobnego kroju. Ramiona i rękawy były uszyte z cienkiej siateczki, a na niej cekiny. Gorset i dół z połyskującego materiału lekko rozkloszowana. Tamta dwójka zostawiła mnie samą i pozwoliła przymierzyć obie kreacje. Osobiście sama sobie podobałam się bardziej w niebieskiej. Tak też ubrana wyszłam do Olivera i Nadii. Na buzi kobiety pojawił się szeroki uśmiech.
- Myślę, że ta. - powiedziałam nieśmiało.
- Bardzo ładnie ci w niej. - pochwaliła Nadia, radośnie klaszcząc w dłonie. Bardzo przypominała zwariowaną nastolatkę. Pomimo grubo przekroczonej trzydziestki jest bardzo rozrywkową kobietą. Mimo pracy i częstych, czasem niespodziewanych dyżurów w szpitalu stara się spędzać czas z synem. Lubi przesłuchiwać jego remixy i świetnie się przy tym bawić.
- Zgadzam się. Piękna jesteś. - odezwał się Oliver wpatrzony we mnie. Zerknęłam na niego i miałam wrażenie, że w jego oczach pojawiły się małe ogniki. Zakłopotana spuściłam wzrok i zarumieniłam się. To tylko sukienka... Zdziwiona, ale rozweselona Nadia podeszła do mnie ze śmieszną miną, tak by jej syn tego nie widział.
- Przed wyjściem pokręcimy ci włosy i zrobimy delikatny makijaż. - powiedziawszy to popchnęła mnie do garderoby bym przebrała się z powrotem w swoje ciuchy.
Spędziłam u nich jeszcze trochę czasu. Wrócił tata Olliego, a ja poinformowałam wszystkich, że wrócę do domu i powiem tacie o moich planach na wieczór. Prawda była taka, że chciałam sprawdzić czy w końcu wrócił do domu. To jednak mój ojciec.
- Wrócę przed osiemnastą. - powiedziałam na odchodnym do Olivera. Pokiwał głową i rzucił "do zobaczenia potem".
Weszłam do mieszkania i poczułam odór alkoholu. Czyli wrócił. W kuchni na polówce koło kaloryfera zobaczyłam jego postać. Spał i chrapał pod nosem. Domyśliłam się, że zaliczył bardzo aktywną noc ze swoją koleżanką butelką. Westchnęłam zrezygnowana i przeszłam do skromnej łazienki. Wlałam do wanny trochę ciepłej wody, rozebrałam się i szybko umyłam. Włosy natychmiast dokładnie wytarłam w ręcznik i roztrzepałam je luźno na ramionach. Owinięta drugim ręcznikiem poszłam do pokoju i ubrałam bielizne, a następnie spodnie i luźną bluzkę. Na to włożyłam szeroką bluzę z kapturem. Spojrzałam jeszcze raz na tatę i westchnęłam. Wyszłam, zamykając drzwi. Na dworze założyłam kaptur na głowę, by nie przeziębić się.
Wyszłam na skrzyżowanie dzielące brudną dzielnicę z bogatymi okolicami miasta i kierowałam się w stronę domu Olivera, kiedy za sobą usłyszałam klakson samochodu. Odwróciłam się i dostrzegłam czarną mazdę porozumiewawczo mrugającą do mnie światłami. Panował już delikatny zmrok. Za kierownicą zauważyłam blond czuprynę. Sebastian wysiadł z samochodu i pomachał mi wesoło. Podeszłam do niego niepewnie. Wciąż w głowie siedziała mi sytuacja z wczoraj, sprzed mojej klatki schodowej.
- Od tyłu wyglądasz jak gangster. - zaśmiał się, zwracając uwagę na mój wygląd.
- Nie zgrywaj się. - odparłam rozbawiona.
- Ale naprawdę! - przyznał - Strach się bać! - zarechotał na co tylko wywróciłam oczami. Zamknął dotychczas otwarte drzwiczki samochodu i podeszedł bliżej mnie. - I kto by pomyślał, że tak naprawdę to taka krucha, delikatna, cichutka, ładniutka dziewczyna. - przekrzywił zabawnie głowę i zajrzał mi w oczy. Zamrugałam powiekami zakłopotana i spuściłam wzrok.
- Nie jestem krucha ani delikatna. - mruknęłam, co go rozśmieszyło.
- Nie powiedziałbym, ale dam szansę ci się wykazać i udowodnić twoje słowa - zaczął tajemniczo - Chodź. - wystawił do mnie dłoń.
- Ale ja muszę...
- Nie przyjmuję odmowy. - przerwał mi, przybliżył się i pogłaskał kciukiem mój podbródek. O nie! Zauważył już jak reaguję na jego bliskość i teraz będzie to wykorzystywał! Jestem skończona... Ponadto czułam się jak zahipnotyzowana, jak... pod jakimś wpływem, kiedy zerkał mi w oczy. Mimowolnie podążyłam za nim do jego samochodu.
Moje myśli całkowicie odleciały od tego na co byłam umówiona i gdzie właśnie szłam.
Inni zdjęcia: Chodz przyjacielu bluebird11Słonik na szczęście otien... maxima24Złocieniec juliettka79... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... pils93Brią kurdupelpunk1477