Czyżby była jakaś szansa?
Jakieś światełko na końcu tego pełnego cierpienia tunelu?
Czy jeszcze wszystko może się ułożyć?
Po tych 2óch dniach uważam, że nadal wszystko może się zdarzyć.
Nie jest już tak źle jak było.
Jakby na to nie patrzeć, wszystko zmierza powoli w jakimś kierunku.
Powoli.
Chyba tak jest lepiej.
Chyba pierwszy raz w życiu czuję, że mogę poczekać.
Nawet wieczność jeśli będzie trzeba.
Nie wolno się poddawać.
Nigdy.
Ja się tego trzymam i nigdy nie odpuszczam.
Może czasem jest źle, nie do wytrzymania..
Może i załamuje mnie to, czasami..
Ale to nie znaczy, że nie jestem szczęśliwa.
Bo czuję, że jestem..
Czuję, że będzie dobrze.
Tylko się nie poddawajmy.
Bądźmy.